lip 31 2003

O umieraniu.


Komentarze: 1

Przychodzimy, odchodzimy

cichuteńko, na paluszkach...

 

  Tyle Piwnica pod Baranami. Mnie się zachciało o czymś innym napisać. Otóż dziś gdy wracałem do domu, zobaczyłem na targowisku, które pod moimi oknami niemalże się rozciąga, nekrolog. Był przypięty do jednej z budek na terenie, gdzie zawsze stoją działkowicze i inni drobni handlarze; do niedawna nazywało się to "Miejsce handlu z "ręki", skrzynki, koszyka", teraz nie wiem. W każdym razie tam był właśnie ten nekrolog, pod nim płonął znicz i leżały jakieś przywiędłe kwiaty. Wzruszyło mnie to niezmiernie. Kobieta wymieniana na nekrologu miała 54 lata - i najwidoczniej tam handlowała, zarabiała na życie. Takie drobiazgi mnie bardzo ruszają, sprawy niewielkie; "Tylko to, co nieważne, jak krowa się wlecze / najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje", powiedział ksiądz Twardowski - i miał świętą (sic!) rację.

 

  Chciałem się jeszcze powynurzać, ale coś mi nie idzie... Śpiący i zmęczony jestem - a na dziś na 10.00 mam wyznaczoną (jakie to przyziemne!) wizytę u dentysty... Ząb zatruty dwa tygodnie temu, wciąż boli... Panie Boże, ucz mnie ofiarowywać moje choroby w ważnych intencjach, niech to mnie chociaż sensownie boli!

 

  Nie kąpię się dziś, zbyt jestem zmęczony. Aż wstyd się przyznawać, prawda?

 

  Dobranoc.

teatrolog : :
dissertation
03 października 2011, 11:27
Już go chciałem wyrzucić, alem pomyślał, że go tutaj przepiszę. To dla Was wszystkich, bo taki list mógłby dostać od Niego każdy

Dodaj komentarz